Menu

31 października 2016

"Pora umierać..."

Strasznie podoba mi się film Doroty Kędzierzawskiej pod tym właśnie tytułem, a Danuta Szaflarska wcielająca się w główną bohaterkę jest wprost fenomenalna! Nie będę pisać o czym jest film, ale szczerze polecam go do obejrzenia - zarówno bawi jak i wzrusza do łez. Szczególnie utkwił mi w pamięci fragment, gdy główna bohaterka - dotychczas pogodna starsza pani - traci złudzenia i czekając na śmierć recytuje poniższe słowa...

"Sonet LXXIII"

Oto już jesień i pora umierać;

pożółkłe liście wiatr strąca i miecie,
drżące gałęzie do naga obdziera -
chór, gdzie sto ptaków modliło się w lecie.
Ja jestem zmierzchem dnia, który się skłania
ku zachodowi i w ciemności brodzi;
noc, siostra śmierci, oczy mi przysłania
i wkrótce z całym światem mnie pogodzi.
Żar we mnie drzemie, lecz żar jaki bywa
gdy młodość już się oblecze popiołem;
jako na łożu śmierci dogorywam,
strawiony przez to, co sam od niej wziąłem.
A skoro kochasz, choć prawdę dostrzegniesz,
kochasz tym mocniej, im rychlej odbiegniesz.

William Szekspir


A jakby ktoś chciał wysłuchać recytacji Pani Danuty:



18 października 2016

Gorset z 1776 r.

Po tym jak miałam okazję mieć jednego roku na sobie gorset koleżanki w trakcie występów na dziedzińcu Zamku Wawelskiego, postanowiłam, że koniecznie muszę sobie też taki sprawić. Minęło kilka miesięcy aż w końcu trafiłam na materiał, z którego miał on powstać, a następnie zaopatrzywszy się we wszystkie niezbędne materiały i dodatki zabrałam się do pracy.


Korzystałam z wykroju znajdującego się w książce „Corset & crinoline” Nory Wough - gorset ten wypadałby mniej więcej pomiędzy dwoma poniższymi - niestety nie udało mi się znaleźć przykładu odzwierciedlającego konkretniej ten wykrój.

źródło
źródło



















Po przeskalowaniu wykroju do rzeczywistych wymiarów zaczęło się mozolne nanoszenie linii tuneli na materiał i dalej przeszywanie ich powoli na bazie gorsetu, aby tunele były idealnie równe, mimo że docelowo miały być niewidoczne pod ozdobną warstwą z zewnątrz i batystową podszewką od wewnątrz – takie skrzywienie ;) Zajęło mi to strasznie dużo czasu i w ostatecznym rozrachunku od rozpoczęcia do skończenia gorsetu minęło parę ładnych miesięcy, ale było warto, bo jest bardzo wygodny i mogę w nim się swobodnie poruszać – na ile gorset oczywiście pozwala ;)




Baza, w której znajdują się tunele uszyta jest z bawełnianej gorsetówki, a jako fiszbin użyłam okrągłych bambusów z rolety oraz w najbardziej newralgicznych miejscach płaskich fiszbin stalowych, aby całość uchronić przed uszkodzeniem. Krawędzie gorsetu zostały obszyte ręcznie lamówką – po zaliczeniu dziury w palcu od igły, która wbiła mi się końcem z oczkiem aż do kości kciuka, poszłam po rozum do głowy i sprawiłam sobie naparstek ;)


Trochę trudu sprawiło mi nabijanie oczek, których jest tu dość sporo, ale na szczęście dość sprawnie się z nimi uporałam. Na koniec wciągnęłam 7 metrów wstążki do wiązania i teraz mogę się cieszyć swoim dziełem i słuchać miłych komplementów na jego temat, gdy pojawiam się w stroju na występach, bo jest to dla mnie największą nagrodą za godziny nad nim spędzone i przelaną krew :-D


Niestety Ofelia nie jest tak plastyczna jak ja, więc nie widać dokładnie jaki kształt nadaje ciału ten gorset. Widać za to dość wyraźnie, że ramiączka są za długie i proszą się o skrócenie. I mam zamiar to zrobić, ale to oznacza sprucie części lamówki i ponowne jej przyszywanie oraz nabijanie oczek, więc pewnie jeszcze trochę będę z tym zwlekać ;)

12 października 2016

"Trzeba marzyć..."

Jesienią często przypominają mi się wersy tego wiersza i w takie jesienne słotne dni jak dziś przynoszą mi nadzieję na promyk słońca, który zawsze w końcu się pojawia :)

"Trzeba marzyć"

Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć

Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć

W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć

Jonasz Kofta



7 października 2016

"Złote Wojnowice" ;)

Na początku września pod Krakowem odbywało się po raz kolejny "Złote popołudnie", ale tym razem jakoś tak stwierdziłyśmy z koleżankami, że to jednak od nas daleko i robi się z jednego popołudnia naprawdę kosztowna i męcząca wyprawa. Postanowiłyśmy więc zorganizować sobie kameralny piknik w naszej okolicy i padło na Zamek na Wodzie w Wojnowicach - z czego tym bardziej się cieszyłam, bo jeszcze tam nie byłam, a słyszałam o nim wielokrotnie :)


Gdy tylko dotarłyśmy na miejsce okazało się, że akurat jakaś Para Młoda ma przed zamkiem sesje zdjęciową przy sympatrycznym autku i fotograf poprosił nas do kilku zdjęć, z których zrobiło się około półgodzinne pozowanie - i ciągle mam nadzieję, że zdjęcia te zobaczymy, choć nie wiem czy powinnam się jeszcze łudzić :-\ Na szczęście była z nami "nasza prywatna fotografka" Ania i tylko dzięki niej mamy na pamiątkę trochę ślicznych zdjęć :-D


Po sprawnym rozłożeniu się na kocykach w spokojnym zakątku zieleni, który wskazali nam sympatyczni dżentelmeni oraz króciutkim odpoczynek po sesji, udałyśmy się na spacer po otaczającym zamek parku - może nie jest on zbyt rozległy, ale zdecydowanie jest urokliwy - a ponieważ nie określiłyśmy konkretnego datowania tylko ogólnie XIX wiek, prezentowałyśmy na spacerze stroje od czasów regencji, poprzez lata 40-te i turniurę aż po secesję :)





Na koniec leniwie rozsiadłyśmy się na kocach, żeby trochę się posilić i poplotkować, a także zaplanować następne spotkania. Bardzo nam się Wojnowice spodobały i między innymi dlatego w pewnym momencie nazwałam nasz piknik "Złotymi Wojnowicami" mając nadzieję, że będziemy go powtarzać jeszcze wielokrotnie ;)


Jak widać na powyższym zdjęciu zaczęłam kombinować troszkę z włosami i nawet jakoś chyba wygląda to co udało mi się na głowie zamotać ;) Co prawda odznaczają się doczepiane warkoczyki ze sztucznych włosów, ale nic nie poradzę na to, że własnych mam ile mam :P Poza tym muszę przyznać, że moja pierwsza sukienka uszyta prawie dwa lata temu przeżywa prawdziwy renesans - dorobiła się do kompletu budki oraz reticuli, a w planach mam jeszcze uszycie do niej doczepianych rękawów, ponieważ został mi jeszcze kawałek tego samego materiału ;) I pomyśleć, że tak bardzo po macoszemu ją na początku traktowałam, a teraz okazuje się idealna na pikniki i spacery :-D


3 października 2016

"Który skrzywdziłeś..."

Jest to wiersz, który pamiętam najdłużej, a nauczyłam się go w szkole podstawowej. Utkwił mi w pamięci na stałe i nawet teraz, wiele lat później, pamiętam go w całości i bez zająknięcia potrafię wyrecytować. Jakoś tak mi dziś chodził po głowie, może dlatego że ponuro za oknem, a może i z innych powodów - sama nie wiem...

"Który skrzywdziłeś"

Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.

Czesław Miłosz