Menu

18 sierpnia 2017

W krainie bzem pachnącej

W drugi weekend maja odbyło się „Święto Bzów”, którego geneza sięga końca XIX wieku, a na które jako „Krynolina” zostaliśmy zaproszeni przez Fundację Karolat. Była to impreza dwudniowa, odbywająca się każdego dnia w innej lokalizacji – pierw w Bytomiu Odrzańskim, a następnie w Siedlisku. Cała impreza rozpoczęła się w sobotę od uroczystego przejścia wszystkich uczestników od przystani nad Odrą do Rynku, gdzie miały miejsce główne atrakcje. Naszym zadaniem było zaprezentowanie mody z początków XIX wieku, a roli narratora podjęła się Ania Moryto. Poza tym spacerowałyśmy sobie w ciągu dnia po rynku, podziwiając śliczne kamieniczki i oczywiście upajając się zapachem bzów, które były porozstawiane dookoła...

Fot. J. Sieledczyk

Tego dnia miałam na sobie moją pierwszą empirkę, która co rusz dorabia się nowych dodatków – tym razem były to doczepiane długie rękawy, które doskonale sprawdziły się w ciągu dnia jako ochrona przed palącym słońcem, a pod wieczór przed atakującymi bzami ;)


A w niedzielę wszyscy przenieśli się do Siedliska, którego bzy były symbolem już od XVIII wieku - co wcale nie dziwi zważywszy na liczbę krzewów lilaka rosnących w tej niewielkiej wiosce. Tu również wszystko rozpoczęło się od uroczystej parady, której finał miał miejsce na dziedzińcu Zamku Karolat, otwierającego swoje podwoje specjalnie na tę okazję.

Fot. J. Sieledczyk


Niestety pogoda tego dnia nie dopisała i przez prawie cały dzień - słabiej bądź mocniej - padał deszcz. Jednak na chwilę przed rozpoczęciem imprezy pokazało się słońce, a miły pan pozwolił dosiąść na chwilę pięknego konia! I przy okazji narodził się pomysł, żeby uszyć empirową amazonkę, bo w zwykłej empirce jednak trochę niewygodnie siedzi się w siodle ;)


Oczywiście tu również odbył się nasz pokaz mody historycznej, ale niestety częściowo pod niehistorycznym parasolem...


Fot. J. Sieledczyk

Kiepska pogoda nie przeszkodziła nam jednak w zwiedzeniu przepięknych ruin, których najstarsze fragmenty sięgają XVI wieku, a który to obiekt tak prezentował się w roku 1860-tym...

Litografia, S. Duncker

  





Jak widać odcienie niebieskiego cieszyły się dużym powodzeniem tego deszczowego dnia ;)

Tym razem włożyłam na siebie całkiem nową sukienkę, która miała tu swoją premierę. Uszyta została z błękitnego batystu wg wykroju na suknię dzienną z lat 1806-09 znajdującego się w książce Janet Arnold „Patterns of Fashion”. Zmieniłam jedynie długość rękawów z całkiem długich na takie do łokcia, jako że ma być to sukienka typowo letnia. Również na bazie wykroju z tej książki uszyłam batystową szmizetkę z kryzą składającą się z trzech drobno plisowanych warstw.


Muszę przyznać, że nie byłam nigdy w tamtych rejonach, ale oba te miejsca zdecydowanie zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie i jeśli tylko będę miała okazję, to z przyjemnością odwiedzę je ponownie!


A na koniec oficjalny teledysk, obrazujący jak wiele działo się w ciągu tego jednego weekendu:



2 komentarze:

  1. Musiało być super :).

    Być może zainteresuje cię historia opisana na moim blogu.Czas akcji: 1900 rok.
    https://morderstwo-w-hotelu.blogspot.com/
    Proszę, zajrzyj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było naprawdę bardzo fajnie :)
      Dziękuję za link, zajrzę z pewnością, aczkolwiek nie jestem miłośniczką kryminałów ;)

      Usuń