Menu

28 listopada 2016

Suknia dzienna z 1837 roku

Wiecie, że w tym roku obchodzono 200-lecie urodzin Charlotte Brontë? W sumie lubię książki wszystkich sióstr, ale każdy pretekst do sesji jest dobry ;)

źródło



 
Charlotte Brontë, przed 1848 rokiem
(fragment portretu autorstwa jej brata, 
Patricka Branwella Brontë)


Nie wiem czy tylko mi się myli, która siostra co napisała
więc tak dla przypomnienia - to ta od "Dziwnych losów Jane Eyre", "Shirley" i "Villette" ;)







Sukinię, którą miałam na sobie z tej okazji zaczęłam szyć z myślą o Złotym Popołudniu 2015, ale niestety zajęła mi znacznie więcej czasu niż mi się wydawało i nie udało mi się jej skończyć na czas. Tak bywa, a ponieważ jestem wierna swojemu postanowieniu o nie szyciu za wszelką cenę po nocach itp. odłożyłam ją na bok i ubrałam wtedy inny strój. Może się ona również wydawać niektórym znajoma, ponieważ miałam ją ubraną na Balu Szkockim w styczniu tego roku, ale w oszukanej wersji – jeszcze bez długich rękawów. Powstała ona na bazie wykroju z książki „The Cut of women's clothes 1600-1930” Norah Waugh, gdzie widnieje jako suknia dzienna z 1837 roku. Moda lat 30-tych ogólnie mi się nie podoba ze względu na charakterystyczne dla niej ogromne rękawy, ale jej schyłek i lata 40-te już bardzo ;)

źródło
źródło



















Niestety okoliczności nie sprzyjały i dopiero jesienią zdołałam wybrać się w miejsce, w którym zamierzałam robić zdjęcia - choć w sumie może i nawet dobrze się złożyło, bo jesień mamy złotą i akurat udało mi się trafić na słoneczny i w miarę ciepły dzień...


Zależało mi na tym miejscu, ponieważ jest to teren prywatny i mogłam tam spokojnie „oddawać się zajęciom w bezpośrednim otoczeniu własnego domostwa”, jak na przykład pompowanie wody czy spacer z książką :) Wiem, że dom jest „trochę za młody”, ale przynajmniej mogłam się uszykować i przebrać bez ciekawskich spojrzeń ;)






Niestety eksperyment z fryzurą wyszedł mi średnio, ale wcześniej nie miałam okazji przećwiczyć swoich umiejętności w tym datowaniu i była to kompletna improwizacja. Ale za to w końcu miałam okazję choć na chwilę przymierzyć czepek, który uszyłam po zeszłorocznym Zlocie w Ojcowie. Zrobiłam go w zasadzie jako czepek nocny do zakładania na papiloty w trakcie dłuższych imprez, ale nie zdążyłam skończyć pasującego do sukni bonneta, więc co by nie było, że pokazuję się poza domem z odkrytą głową... ;)


I co by nie było pod suknią też miałam "co trzeba" ;)


Ogólnie planuję mieć jeszcze co najmniej dwie suknie w tym datowaniu - jedną typowo balową oraz drugą dzienną, ale troszkę późniejszą i na lato, a więc z cieńszej bawełny i jaśniejszą. Materiały czekają, więc teraz tylko potrzeba dłuższej chwili czasu albo jakiejś imprezy "brontowej" ;)



2 komentarze:

  1. Z tym czepeczkiem wygląda to prześlicznie! A sukienka jest piękna - ma wspaniały kolor i nie ma w niej niepotrzebnego przepychu.

    OdpowiedzUsuń