W drugi weekend maja odbyło się „Święto Bzów”, którego geneza sięga końca XIX wieku, a na które jako „Krynolina” zostaliśmy zaproszeni przez Fundację Karolat. Była to impreza dwudniowa, odbywająca się każdego dnia w innej lokalizacji – pierw w Bytomiu Odrzańskim, a następnie w Siedlisku. Cała impreza rozpoczęła się w sobotę od uroczystego przejścia wszystkich uczestników od przystani nad Odrą do Rynku, gdzie miały miejsce główne atrakcje. Naszym zadaniem było zaprezentowanie mody z początków XIX wieku, a roli narratora podjęła się Ania Moryto. Poza tym spacerowałyśmy sobie w ciągu dnia po rynku, podziwiając śliczne kamieniczki i oczywiście upajając się zapachem bzów, które były porozstawiane dookoła...
Fot. J. Sieledczyk |
Tego dnia miałam na sobie moją pierwszą empirkę, która co rusz dorabia się nowych dodatków – tym razem były to doczepiane długie rękawy, które doskonale sprawdziły się w ciągu dnia jako ochrona przed palącym słońcem, a pod wieczór przed atakującymi bzami ;)
A w niedzielę wszyscy przenieśli się do Siedliska, którego bzy były symbolem już od XVIII wieku - co wcale nie dziwi zważywszy na liczbę krzewów lilaka rosnących w tej niewielkiej wiosce. Tu również wszystko rozpoczęło się od uroczystej parady, której finał miał miejsce na dziedzińcu Zamku Karolat, otwierającego swoje podwoje specjalnie na tę okazję.
Fot. J. Sieledczyk |
Niestety pogoda tego dnia nie dopisała i przez prawie cały dzień - słabiej bądź mocniej - padał deszcz. Jednak na chwilę przed rozpoczęciem imprezy pokazało się słońce, a miły pan pozwolił dosiąść na chwilę pięknego konia! I przy okazji narodził się pomysł, żeby uszyć empirową amazonkę, bo w zwykłej empirce jednak trochę niewygodnie siedzi się w siodle ;)
Oczywiście tu również odbył się nasz pokaz mody historycznej, ale niestety częściowo pod niehistorycznym parasolem...
Fot. J. Sieledczyk |
Kiepska pogoda nie przeszkodziła nam jednak w zwiedzeniu przepięknych ruin, których najstarsze fragmenty sięgają XVI wieku, a który to obiekt tak prezentował się w roku 1860-tym...
Litografia, S. Duncker |
Jak widać odcienie niebieskiego cieszyły się dużym powodzeniem tego deszczowego dnia ;)
Tym razem włożyłam na siebie całkiem nową sukienkę, która miała tu swoją premierę. Uszyta została z błękitnego batystu wg wykroju na suknię dzienną z lat 1806-09 znajdującego się w książce Janet Arnold „Patterns of Fashion”. Zmieniłam jedynie długość rękawów z całkiem długich na takie do łokcia, jako że ma być to sukienka typowo letnia. Również na bazie wykroju z tej książki uszyłam batystową szmizetkę z kryzą składającą się z trzech drobno plisowanych warstw.
Muszę przyznać, że nie byłam nigdy w tamtych rejonach, ale oba te miejsca zdecydowanie zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie i jeśli tylko będę miała okazję, to z przyjemnością odwiedzę je ponownie!
A na koniec oficjalny teledysk, obrazujący jak wiele działo się w ciągu tego jednego weekendu: