Menu

22 stycznia 2016

Roku początki i tak dalej...

Na niektórych odwiedzanych przeze mnie blogach zaczęły się pojawiać noworoczne posty z podsumowaniem tego co było i tego co „ma być”. W sumie to mój post też pośrednio dotyczy tej tematyki, tylko że w nieco innej formie ;) Ponieważ od decyzji o założeniu bloga do czynu minęło trochę czasu, na początek będzie kilka postów "z przeszłości" zaczynając od tego jak zaczęła się moja przygoda z historią i dalej stopniowo w porządku chronologicznym aż do wydarzeń bieżących :) Na szczęście udało mi się tym razem opisać wszystkie interesujące wydarzenia przed najbliższym, który jest już jutro! :-D

Już jutro tak zamierzam się bawić! :-D

A co do planów na bliższą i dalszą przyszłość to na pewno chciałabym systematycznie prowadzić bloga, włącznie ze stopniowym prezentowaniem moich szyciowych poczynań, a resztę zweryfikuje czas i rzeczywistość ;)

Zapraszam i życzę przyjemnego czytania! :)

Złote Popołudnie w Śmiłowicach

W połowie września po raz kolejny odbyło się „Złote Popołudnie”, impreza o której pierwszy raz usłyszałam w czasie Festiwalu Tańców Dworskich Cracovia Danza w 2014 roku. Po obejrzeniu zdjęć i wysłuchaniu relacji z tamtorocznego Złotego miałam ochotę w następnym już uczestniczyć osobiście :) Niestety ostatnie Złote terminowo pokrywało się z Świeradowskim Festiwalem Muzyki Dawnej, w którym uczestniczy co roku Zespół Tańca Dawnego Uniwersytetu Wrocławskiego, a ja ostatnio razem z nim ;) Szczęściem dla jednego, a nieszczęściem dla drugiego, w każdym razie zbiegiem okoliczności przeróżnych wyszło tak, że nie mogłam za bardzo brać udziału w próbach przed festiwalem, więc z czystym sumieniem postanowiłam pojechać do Krakowa i dalej do Śmiłowic :)

Gdy już byłam przebrana w swój strój, udaliśmy się na spacer po pałacowym parku, który może i nie był zbyt duży, ale za to posiadał kilka urokliwych zakątków :) Jakoś tak wyszło, że z kilku spacerów, które ogólnie w ciągu dnia odbyliśmy nie ma mnie na żadnym zdjęciu robionym przez inne osoby.. No może poza zdjęciem grupowym ;)

Fot. S. Rozpędzik

Na szczęście był ze mną mój „Osobisty Fotograf”, więc ogólnie trochę zdjęć mam ;)


Po obejściu parku z każdej strony udaliśmy się do wnętrz, między innymi na obiad, co by przypadkiem nie zabrakło nam sił przed balem ;)


O Złotym 2014 roku nasłuchałam się, że było tyle atrakcji, że nie dało rady we wszystkim brać udziału i czegoś podobnego się spodziewałam.. Tymczasem muszę przyznać, że odczułam pewne rozczarowanie, bo działo się raczej mało i w przerwach między pokazami troszkę się nudziłam.. Pewnie wyglądało by to zupełnie inaczej, gdyby nie kilka burz, które nawiedziły okolice Krakowa w nocy poprzedzającej Złote, uniemożliwiając piknikowanie :(
Tyle wody było na kwiatach jeszcze po godzinie 13..


A co się działo? A więc był Namiot Szejka, a także Cygański Namiot, w którym można było dzięki kartom zajrzeć w swoją przyszłość ;)

Fot. M. Kozień
Fot. Ilja Van de Pavert

Grupa Krynolina przygotowała pokaz Żywej Dioramy przedstawiającej lata 60-te XIX wieku.. Była też dyskusja o XIX wieku w Pop-kulturze, serialach i filmie, która zainteresowała „Mojego Fotografa”, a także pokaz mody uczestników pikniku i wybory najelegantszego gentlemana..

Fot. Ilja Van de Pavert

W ciągu całego dnia można też było oglądać i kupować różne różności w kramikach ;)

Fot. Ilja Van de Pavert

Wieczorem odbył się wyczekiwany bal poprowadzony przez Szkołę Tańca Jane Austen, na którym jak zwykle świetnie się bawiłam i chyba muszę przyznać, że tańce w tym klimatycznym otoczeniu były dla mnie największą atrakcją :)

Fot. Ilja Van de Pavert

A po balu zostaliśmy wszyscy zaproszeni do dużej sali, gdzie w podnieceniu oczekiwaliśmy rozpoczęcia mrożącego krew w żyłach spektaklu Teatru Nomina Rosae, w czasie którego trzy kobiety po kolei nawiązywały kontakt z istotami z zaświatów ;)

Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert

A potem wszyscy zaczęli się szybko zbierać do autobusu, a ja osobiście marzyłam tylko o tym, żeby móc się położyć i kontynuować we śnie moją podróż w czasie ;)

Z Krynoliną podróż w czasie do XIX wieku

W ostatni weekend sierpnia wraz z Krynoliną przeniosłam się w czasy opisywane w powieściach Jane Austen - odbył się wtedy III Zlot Krynoliny w Ojcowie :)

Na szczęście miałam w swej garderobie odpowiednie stroje, więc spokojnie mogłam się spakować i udać się wspólnym powozem w towarzystwie innych dam do wyznaczanego miejsca spotkania ;) Podróż minęła nam bardzo przyjemnie i nad wyraz sprawnie, tak że zjawiłyśmy się na miejscu na dłuższy czas przed pozostałymi osobami. Po spacerze w bliższej okolicy udałyśmy się do swoich pokoi na chwilę odpoczynku przed kolacją, oficjalnie otwierającą Zlot. Po posiłku pozbieraliśmy w pobliskim lasku trochę chrustu na wieczorne ognisko, w czasie którego dołączały do nas ostatnie dojeżdżające osoby, a gdy ognisko dogasło przenieśliśmy się pod znajdujące się obok zadaszenie, gdzie wysłuchaliśmy ari operowych w wykonaniu jednej z panien, a następnie rozpoczęła się gra w „żywe obrazy”, w której już nie brałam udziału.. Zmęczenie po podróży i wrażeniach pierwszego dnia zrobiły swoje, a jeszcze musiałam nakręcić włosy na papiloty przed kolejnym dniem pełnym atrakcji, więc umknęłam do pokoju ;)

Następnego dnia rano obudziłyśmy się wcześnie i w oczekiwaniu na dość późne śniadanie zajęłyśmy się na balkonie naszymi robótkami, jak na damy przystało ;)

Fot. Loana

Po wspólnym posiłku udaliśmy się wszyscy na spacer po niezwykle zielonej okolicy, którego punktem głównym było zwiedzanie malowniczych ruin zamku..

Fot. M. Kozień
Fot. M. Kozień
Fot. M. Kozień
Fot. M. Kozień
Fot. M. Kozień
Fot. M. Kozień

Był też oczywiście czas na ploteczki - na przykład przy studni ;)

Fot. A. Wójcik

Po spacerze, lekkim obiedzie i krótkim odpoczynku przyszedł czas na piknik na pobliskiej polance, w czasie którego dołączyło do nas dwóch dżentelmenów ze STJA mających poprowadzić wprawki taneczne przed wieczornym balem :)

Fot. P. Kowalczyk
Fot. P. Kowalczyk
Fot. A. Wójcik
Fot. P. Kowalczyk

Późnym popołudniem wszystkie damy udały się do swoich pokoi i rozpoczęły się przygotowania do uroczystej kolacji, na której smakołyków było co niemiara i tylko trzeba było uważać, żeby nie zabrakło miejsca w gorsecie ;) Następnie rozpoczął się bal na świeżym powietrzu – jedynie pod lekkim zadaszeniem wiaty i okalających ją drzew :)

Fot. J. Dusza
Fot. K. Zawada

Mniej więcej w połowie balu ogłoszono niespodziankę – kilka dam przedstawiło krótką sztukę teatralną, napisaną przez jedną z nich, a która rozbawiła nas wszystkich dosłownie do łez ;)

Fot. J. Dusza

Następnego ranka przed śniadaniem wybrałam się z koleżanką na krótki spacer do pobliskiego lasku – w negliżu ;)

Fot. Loana

Śniadanie upłynęło gwarnie – wszak po balu tematów do rozmów nigdy nie brakuje, a następnie zrobiliśmy sobie zbiorowe zdjęcie w negliżu, a co! ;)


Wszyscy po tym „incydencie” udali się do pokoi, aby po raz ostatni przywdziać swoje stroje i udać się na krótki spacer po lesie lub posiedzieć na polance. Wybrałam spacer w cieniu drzew i było to bardzo przyjemnie spędzone przedpołudnie :)

Fot. Anuszka
Fot. O. Jonarska
Fot. Anuszka

Była też chwila na ostatnie ploteczki ;)


I w końcu nadszedł czas ponownego pakowania się i pożegnań – niestety zdecydowanie za szybko :( Przed weekendem wydawało mi się, że będziemy mieli na miejscu bardzo dużo czasu i bardzo dużo rzeczy będzie można porobić, ale rzeczywistość zweryfikowała moje plany i sprowadziła na ziemię.. Udając się w drogę powrotną czułam ogromny niedosyt wszystkiego – no może poza jedzeniem ;)

"Alicja..." na Korowodzie

W sierpniu ponownie z zespołem udałam się na Korowód do Warszawy, gdzie wystawialiśmy w dwóch częściach „Alicję w krainie czarów” - w końcu w 2015 roku było 150-lecie pierwszego wydania książki ;)

Przedstawienie wymagało wielu kostiumów i rekwizytów, więc jechaliśmy do stolicy mocno obładowani. Ale warto było, bo występ był bardzo udany – dostaliśmy nawet owacje na stojąco! :-D Niestety mam z tego wyjazdu bardzo mało zdjęć, więc prezentuję jedynie całą ekipę po pierwszym występie, a mamy tu Alicję, Białego Królika, Kota, Szalonego kapelusznika, Susła, Królową Kier oraz kwiaty z królewskiego ogrodu :)


Pojawiły się również takie postacie jak Gąsienia, Dodo, Marcowy Zając, Bliźniaki, Jeż i oczywiście Walet Kier ;)

W piątek obywały się różne warsztaty i tym razem jeden mnie zainteresował - „Od antycznej prostoty do dworskiego splendoru. O modzie przełomu XVIII i XIX”, prowadzony przez dr Anna Straszewską. I nie żałuję, bo wykład był ciekawy i przyjemnie się go słuchało :)

Pierwszego dnia pokazów tradycyjnie już odbył się bal przy muzyce na żywo, z którego niestety nie mam żadnych zdjęć. Ale za to spotkałam na nim między innymi znajomych poznanych na ostatnim Festiwalu Cracovia Danza i ogólnie bawiłam się bardzo dobrze :)

Tańcując w Krakowie

W końcu nadszedł długo wyczekiwany Festiwal Cracovia Danza 2015, a przecież rok to bardzo długo, no nie?! Jest to impreza, na którą czekałam w zasadzie od dnia jej zakończenia w zeszłym roku ;) Tutaj opisywałam swoje wrażenia z pierwszego udziału w festiwalu.

W tym roku wybrałam się do Krakowa tylko z jedną koleżanką z zespołu, ale wiedziałam że na miejscu spotkam część osób poznanych rok wcześniej oraz trochę nowych osób do poznania :)

Tym razem zdecydowałam się na trochę inne kursy, trochę z przymusu, bo nie było włoskiego. Wybrałam więc ponownie taniec hiszpański z Aną Yepes, a poza tym taniec barokowy z Barbarą Segal oraz taniec polski z Leszkiem Rembowskim – i wszystkimi kursami byłam zachwycona! Było mi też bardzo miło, że Ana i Barbara pamiętały mnie z poprzedniego roku :)

Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert


W tym roku dla odmiany temperatury w ciągu dnia były bardzo przyjazne, ale za to w czasie wieczoru kiedy odbył się bal strasznie zmarzłam w swojej letniej zwiewnej sukience - uszyłam sobie specjalnie na tę okazję nową empirkę – z szyfonu w ciepłym miodkowym kolorze :) Bal tradycyjnie rozpoczął się polonezem, w którym tym razem tańczyłam sobie spokojnie gdzieś w środeczku ;)

Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert (po lewej)

Miałam na szczęście dość dobrze rozłożone zajęcia i mogłam kończyć szycie swojego gorsetu barokowego, który zaczęłam chyba jakoś w lutym. Więc między tańczeniem i jedzeniem przesiadywałam sobie na kocu przed willą i wykańczałam moje "ustrojstwo" ;) Poza gorsetem miałam jeszcze do kompletu barokowe chemise, halkę i suknię spodnią – niestety nie zdążyłam nawet zacząć sukni wierzchniej, ale w tym przypadku akurat bardzo mi to nie przeszkadzało ;)

Fot. Ilja Van de Pavert

Dni warsztatowe minęły zdecydowanie za szybko i zaczęło się podekscytowanie związane z występami finałowymi, które tym razem odbywały się na scenie ustawionej w Rynku Głównym. Trochę żałowałam, że jednak nie na Wawelu, bo tam jest jednak ciekawszy „klimat”, ale rynek też miał swoje zalety – zdecydowanie przyciągnął więcej widzów. Inauguracją występów w sobotę był wspólny polonez zatańczony w Sukiennicach przez uczestników festiwalu i wszystkich chętnych.


A potem wszyscy ruszyli pod scenę i zaczęła się... gonitwa, a przynajmniej ja tak to odczuwałam, ponieważ miałam trzy występy pod rząd: pierw był barok, który tańczyłam w baletkach, a następnie taniec hiszpański i polski, które tańczyłam już w butach. A jak wszem i wobec wiadomo - „buty ubieramy przed gorsetem!”, bo w gorsecie nie jest się w stanie tego zrobić, więc gdy schodziłam po baroku koleżanka czekała pod sceną z moimi butami i kastanietami – tak, w tym roku występowałam z kastanietami! - i ratowała mnie ubierając mi buty :-D A na koniec był przyjemnie i powoli zaczynający się taniec polski, który następnie przemieniał się w gonitwę przeplataną hołubcami i innymi podskokami, obrotami i różnymi dziwnymi krokami – i to wszystko w barokowym gorsecie z 1776 roku! ;) Dobrze było móc w końcu go zdjąć i odetchnąć pełną piersią...

Fot. Ilja Van de Pavert

Na Rynku Głównym odbywały się również pokazy Baletu Dworskiego Cracovia Danza - "Balet o kawie" oraz „Pewnego razu w Wenecji”, które podbiło moje serce! Chcę to zobaczyć jeszcze raz, bo strasznie mi się podobało! :-D

Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert
Fot. Ilja Van de Pavert

Na zakończenie festiwalu, po wieczornych występach na rynku, była krótka nauka tańców dla publiczności i z publicznością – byłam pozytywnie zaskoczona ilością osób, które przyłączyła się do wspólnego tańczenia pawany i branli :)

Fot. Ilja Van de Pavert

A oto i cała ekipa festiwalowa 2015 :)

Fot. Ilja Van de Pavert

Teraz nie pozostało mi nic innego jak znów czekać rok na kolejny festiwal...